sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 7

*Perspektywa Harrego*

Tylko dojedziemy do domu... Ja sobie z nim pogadam. W aucie panowała cisza, Lou nawet na mnie nie spojrzał.
-Louis?
-Co chcesz... - odburknął.
-Co się tam stało?
-Nic.
Przez resztę czasu już mi nie odpowiadał. Dojechaliśmy do domu. Wyszedł bez słowa bezpośrednio do swojego pokoju. Zdecydowałem że zadzwonię do psychologa - odebrał po dwóch sygnałach.
-Dzień dobry, z tej strony Harry Styles, przyjaciel Louisa Tomlinsona, czy mógłbym się dowiedzieć jak przebiegła terapia?
-Nie mogę powiedzieć bez zgody badanego, do widzenia. - rozłączył się.
CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE!?
Louis nic nie mówi, lekarz też nie. Nie wiem co się z nim dzieje, zawsze był taki otwarty, wygadany, kochany... Nie wiem o co chodzi.

*Perspektywa Louisa*

Jak ja chciałbym powiedzieć to Harremu, ale... Widzę czarne Audi A5 pod domem, widzę ten wredny pysk. Pokazałem środkowy palec, tylko się uśmiechnął. Chodzi o to że jestem z One Direction? Trzeba zniszczyć wielką gwiazdę? Pogodziłem się ze śmiercią mojej mamy, dzięki nie mu już się nie przejmuję tym, tylko tym śmierdzielem! Udało mu się, ale muszę do niego chodzić, muszę zadzwonić do El.
-Cześć misia!
-Wiesz co Louis, jestem na imprezie, nie mam czasu, pa!
Po tym zdaniu usłyszałem głos jakiegoś faceta. No super, nikomu się nie mogę wyżalić, a w ogóle czemu ja z nią jestem? Bo muszę z kimś być, krążą ploty że jestem z Harrym, to nieprawda! Ma tylko takie szmaragdowe oczy, te loki... KONIEC. Idę spać, jutro na dziesiątą mam następną wizytę..

_____________________________

Przepraszam Was, nie miałam zupełnie weny! :<< Zapomniała o nim, ale postaram się go 'odśnieżyć'? :D

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 6.

-Co do...? -przejechałem palcem po policzku
-Nie mów o tym. -mruknął "psycholog"
-Ale pan mi ma pomagać w moim problemie -znowu dostałęm w twarz, to samo miejsce.
Szybko wstałem aby oddać temu "lekarzowi od problemów" ale jakiś umięśniony facet w białym stroju który stał obok szafki z lekami znacząco na mnie spojrzał.
-Masz o tym nie myśleć, Tomlinson.
-Czemu pan mówi do mnie po nazwisku? Pan nie ma szacunku do ludzi? -burknąłem
-Do chorych psychicznie, nigdy.
-Ja nie jestem chory psychicznie? Po prostu obwiniam się o to co się stało i mam problemy. -znowu dostałem. Ledwo powstrzymałem się od wymierzenia mu ciosu w jego tłustą obrzydliwą mordę.
-Widzisz PANIE Tomlinson... To jest terapia, mhm... jak to powiedzieć, nie wiem, szokowa? Za każdym razem jak o tym powiesz, masz w ryj. A teraz proszę wyjść z gabinetu, do pokoju obok, tam są drzwi. -wskazał mi na nie ręką.
Wstałem patrząc pogardliwie na lekarza, w środku była jakaś babka od makijażu. Gdy spojrzałem do lustra zobaczyłem że mam pół twarzy czerwonej.
-Siadaj. -syknęła "makijażystka"
Usiadłem godnie z poleceniem, bo znowu dostanę, ale tym razem od tego siłacza. Cały czas obserwował moje ruchy.
Przez jakieś piętnaście minut kobieta pudrowała, malowała moją twarz. Aha, aby nie była widoczna moja rana, czy oni serio myślą że ja nic nie powiem Harremu? Po skończonym zabiegu aby wyjść z tych sal musiałem znowu przejść przez gabinet psychopaty.
-A i chłopcze nic nikomu nie mów, ten tu pan będzie cię obserwował, i tak, jaki masz problem? -powiedział facet który zdzielił mnie w twarz.
Tylko na niego popatrzyłem ze strachem w oczach.
-Do widzenia panie Tomlinson - warknął wyraźnie zadowolony z otrzymanego efektu.
Gdy wyszedłem z gabinetu widziałem wesołego Harrego.
-I co, dobrze ci to zrobiło?
-Wspaniale... -chrząknąłem i pobiegłem do auta.

*Perspektywa Harrego*

Kurna, co się stało w tym gabinecie?
Szybko pobiegłem do auta.
-Lou co się stało w tej sali?
-Nic ważnego, po prostu rozmawiał ze mną. -syknął
Przyjrzałem się jego twarzy, pogładziłem palcem po jego policzku.
-Czy to.. puder?
Kiedy dotykałem tego miejsca słyszałem takie jakby syknięcie.
-Tak, rano się trochę wypindżyłem.
Nie uwierzyłem mu. W domu sie dogadamy.

__________

Wiem. Może się wydawać niemożliwe, ale różni psychopaci są na świecie. ^^

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 5.

*parę dni później*

Dziś wychodzi Lou. Wygląda że nie jest jakiś smutny, i bardzo się cieszę z tego powodu.
-No to co?! Zamawiamy pizze?- rzekłem
-No spoko. -powiedzieli wszyscy razem (całe One Direction)
Po jakiejś dopiero godzinie doszła, mają szczęście że ciepła. Wzięliśmy największą max. Gdy wszyscy już nie mogli, to zgadnijcie kto zjadł do końca.
-Mniamm, pycha. - stwierdził Niall wpychając w siebie ostatni kawałek pizzy.
-Jeny chłopie, gdzie ty to wciskasz? -zapytał Louis śmiejąc się.
-Mam drugi żołądek! Haha.
-Na pewno.
Jak się morda cieszy że Lou nie jest zdołowany. Nienawidzę widzieć go w takim stanie.
Gdy była już około 3 w nocy zbieraliśmy się do spania. Ja na kanapie, Zayn na dywanie (sam chciał), Liam obok mnie, Niall w gościnnym pokoju a Louis u siebie.

*Perspektywa Lou*

Ale dziś fajnie było. Przez cały dzień nie myślałem o tym... zdarzeniu. Ale na wieczór to zacząłem rozmyślać, strasznie mnie to zdołowało. Poczułem kłucie w sercu, ale nie z choroby... ze smutku. Bolało mnie to. Wyciągnąłem żyletki. Po jakimś czasie na mojej ręce było to: http://www.google.pl/url?sa=i&source=images&cd=&docid=hb4Mq_TPhEv4kM&tbnid=Ihf34ygRNdjJPM:&ved=&url=http%3A%2F%2Fnumb2206.blog.interia.pl%2F&ei=2UUBUu2OCMKDtAbhw4GwBw&psig=AFQjCNG4vkXSi5Enfcw3BRYF2zopApPGlg&ust=1375901529232801.

Boli. Hmh. Ale boli tak... fajnie? Tak to można powiedzieć? Ból w sercu zrobił się mniejszy. Ale dużo krwi na biurku trochę trzeba to wytrzeć... CHOLERA. NIE MAM RĘCZNIKÓW ANI NIC.
Otworzyłem powoli drzwi i opuściłem pokój. Przymknąłem drzwi i zerkając na Zayn'a i Harrego poszedłem do kuchni po ręczniki papierowe. Zabrałem je i szybko pobiegłem do pokoju. Wszystko dokoła posprzątałem, popatrzyłem jeszcze na rękę pełną krwi i pewnym ruchem starłem ją ręcznikiem. Chwilę poczekałem aż krew skończy się sączyć i ponownie starłem ją. Położyłem się do łóżka i w mgnieniu oka zasnąłem.

*Perspektywa Harrego*

Wstałem rano jako pierwszy, więc wyruszyłem w kierunku kuchni w celu zrobienia jajecznicy z około 30 jajek. Albo i więcej. Tak, Niall. Polałem patelnie olejem. W czasie grzania się oleju zacząłem kroić kiełbasę, poszły trzy kiełbasy. Szybko wrzuciłem ją na patelnie i pomieszałem łopatką. Dostałem pryskającą żółtą wydzieliną w oko. Chwilę popiekło i przestało. Gdy skończyłem nakładać jajecznicę, wziąłem największy garnek i największą metalową łopatkę. Stojąc na środku domu zacząłem walić z całej siły w garnek.
-POBUDKA ŚPIOCHY. ŚNIADANIE GOTOWE. -wrzeszczałem z wielkim uśmiechem na ustach.
Potem wrzeszczałem jakieś "aaaa" aż wszyscy stanęli przed schodami.
-Więc, do stołu. -odparłem z niewinnym uśmiechem
-Dzięki Harry -Lou poklepał mnie po ramieniu.
-Chwila Louis... Co masz na ręku?
Szybko siadł do stołu i burknął "Nic".
-Nie Lou! Masz mi to pokazać.
-Nic tu nie ma!
Niall patrzył na mnie z wielkimi oczami.
-Chłopaki, proszę przytrzymajcie go. -wszyscy wstali i zaczęli go trzymać, ten zaczął się wiercić z próbą ucieczki, nie udane.
Wziąłem jego rękę i zobaczyłem. Ręce pocięte żyletką. Nosz, trzeba go będzie do psychologa zaprowadzić.
-Jutro. 16. Psycholog na głównej.
-Co? -krzyknął Louis.
-Dobrze usłyszałeś, już dyskutowaliśmy o tym, to dla twojego dobra. -powiedział Liam cichym, spokojnym tonem.
-Wszyscy wrócili na swoje miejsca.
Cały dzień minął bez większego echa. Było normalnie.
Następnego dnia o 16 byliśmy na miejscu. Louis miał wejść sam do gabinetu.

*Perspektywa Lou*

Wszedłem do białego, ładnie wyglądającego pokoju. Lekarz wskazał mi krzesło ręką.
-Jestem Louis Tomlinson i...
-Wszystko wiem, jaki masz problem?
-Bo moja mama zginęła w skoku spadochronowym i... -dostałem w twarz .

____________

Słuuuuchajcie. Teraz komentować można anonimowo (bez konta) i jeszcze bez ten durnej, wkurzającej konfiguracji! Hurray! :DD

Więc teraz proszę Was o komentowanie! To tak strasznie motywuje. <3

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 4.

-Louis!?
Szybko podbiegłem do niego wyrywając z jego rąk strzykawkę pełną jakiegoś leku.
-Ile zdążyłeś sobie wstrzyknąć?! -krzyknąłem do niego waląc lekko go po twarzy aby nie zemdlał i zdołał odpowiedzieć na moje pytanie.
-Z cz-cztery? -odparł po czym zemdlał.
Poleciałem szybko na korytarz
-Pielęgniarka, pielęgniarka! -pielęgniarka szybko przybiegła pytając co się stało.
-Louis wstrzyknął sobie cztery strzykawki jakiegoś leku!
Zrobiła wielkie oczy i szybko pobiegła do sali mówiąc.
-Niech pan poczeka na krzesłach przed salą -i zamknęła drzwi.
Usiadłem i oparłem twarz o dłonie. Z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Po co on to robi? W końcu wyślemy go do psychiatryka.
-Jezu Harry co się stało?! -krzyknął Niall wybiegając z łazienki.
-Lou wstrzyknął sobie cztery strzykawki leku. -wzdrygnąłem się aż.
Niall przysiadł się obok mnie i objął mnie ramieniem.
-Wyliże się z tego.
Po jakimś czasie przyszli Liam i Zayn. Lekarz powiedział że Lou musi zostać na obserwacji, i teraz sobie nic nie zrobi bo będzie przypięty pasami, więc możemy wrócić do domu. Wszyscy byli tak zmęczeni że pojechaliśmy do mojego domu, nie szliśmy spać, tylko zaczęliśmy rozmawiać.
-Co zrobimy jak Louis wróci do domu? Znowu będzie próbował sobie coś zrobić. -powiedział Liam.
-Zamykamy wszystkie pokoje, noże i wszystko co ostre chowamy, tabletki też. Jeśli zobaczysz że on coś znowu robi to dzwonimy po psychologa. -odparłem.

_________________
Od autorki:

Komentujcie, dla Was to minuta, a dla mnie to WIEEEELKA motywacja. :)
Jak widzę takie ciepłe komentarze to na serio się ciepło na sercu robi.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 3.

-Czy ty kolego ogłupiałeś! -krzyknąłem do niego, nie chciałem.
-Harry uspokój się...
-Jak mam być spokojny jak chciałeś się zabić!
-Nie chciałem się zabić. -zaczął spokojnym głosem -chciałem tylko ukoić ból psychiczny -uśmiechnął się lekko, mówił do mnie jak do dziecka, tym uspokoił mnie.
-Ale Lou... -powiedziałem już łagodnym głosem -to nie jest rozwiązanie można porozmawiać...
-Pośpiewać, malować, tańczyć, wiem. -przerwał uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Mam pytanie.. -zacząłem -czy to ci pomogło?
-A widzisz zmianę w moim sposobie mówienia i mimice?
No w sumie tak, zachowuje sie weselej, ale jak ja mam mu to powiedzieć. Że, "o dobrze że się pociąłeś, bo weselszy jesteś." no NIE. Mam mu pokazać że to było złe. Jak skarcenie malucha jakiegoś jak ciastko ze stołu bez pozwolenia bierze.
-No tak, jesteś bardziej happy - nie udało mi się to, choć chciał udać że go rozśmieszyłem -ale to i tak pewnie zniknie po jakimś czasie, robienie sobie krzywdy to nie jest rozwiązanie.
-Wykraczesz.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Dobra wygrałeś, za zmęczony jestem aby się z tobą targować.
-Zostawię cie samego i się zdzwonie z chłopakami.
Kiwnął mi głową i wyszedłem z sali.
Więc, korki, korki, korki. 
-Harry, sorry ale miałem zderzenie, mam rozwalony cały tył i stoję na poboczu.
-Spoko Zayn. Ja tu jestem.
Nagle usłyszałem dziwny dźwięk. Szybko wszedłem do sali.
-Louis!?

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 2.

*Perspektywa Nialla*
-Otwórz! Natychmiast! -krzyczałem waląc w drzwi.
Pobiegłem do garażu, zacząłem szukać łomu, po paru minutach znalazłem coś podobnego.
Wyważyłem drzwi i wparowałem do środka, Lou się ciął. Wokół było pełno krwi. Spojrzał na mnie swoimi smutnymi, zaszklonymi oczami.
-Lepiej mi, wiesz Niall? -powiedział drgającym głosem
-Jak może ci być lepiej! -krzyknąłem łapiąc go za drugą ręke i ciągnąc do kuchni. Obawiałem się że nie da rady, lecz szedł normalnie.
-Stary, pogięło cię? Możesz porozmawiać, śpiewać, malować aby twoje emocje wyszły na zewnątrz- mówiłem zawiązując czystą ścierkę wokół jego ran.
-Ale mi jest lepiej Niall.
-Czy jak będziesz szedł spać mamy cię przywiązywać do łóżka abyś żadnej głupoty nie zrobił?
To nie jest twoja wina! To jest wina U-SŁU-GI! Proces karny jest w toku!
-ALE CO TO ZMIENI NIALL! -krzyknął, łzy zaczęły lecieć po jego twarzy.
Nagle zemdlał. Kurde, jakim ja jestem kretynem, czemu od razu po karetkę nie zadzwoniłem?

*Perspektywa Harrego*

Nagle zadzwonił telefon.
-O hej Niall co się sta... Co!? Jak mogłeś na to pozwolić! Już jadę, piszę sms do wszystkich chłopaków i jestem w szpitalu.
O jeny! Co mu odbiło! Napisałem do wszystkich jednego sms i wsiadłem do mojego Land Rovera. Kierunek szpital na głównej. Pod szpitalem było pełno fanek, nie wrzeszczały, były ciche i stały. Patrzyły się na mnie ze smutnym wzrokiem. Jakie mamy mądre fanki.
Wbiegłem po schodach.
-Wie pani gdzie leży Louis Tomlinson!? - powiedziałem głośno do pani z recepcji
-Prosto i w lewo. Nr. 18
-Dziękuje.
Szybko pobiegłem, na razie był tylko Niall, pozostali byli w drodze. Louis był dalej nieprzytomny.
-Niall chodź tu proszę. Jaki jest jego stan?
Oddaliliśmy się na korytarz.
-Dobry, zemdlał ze stresu. Nie drasnął żyły, ani nic. A teraz wybacz, muszę iść do toalety.
Wszedłem do sali Lou.
-Ha-arry? 

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 1.

-Hej Harry...
-O cześć Lou! Co się stało? Nie wyglądasz najlepiej...
-No bo... - zaczął lecz przerwał mu dźwięk rozpoczynających się wiadomości.
-Mama Louisa Tomlinsona członka jednego z najlepszych boysbandów na świecie One Direction zginęła w nieudanym skoku spadochronowym, spadochron nie otworzył się.
Oczy Lou zaszkliły się. Szybko wpadłem przytulając go, wprowadziłem go do domu i posłałem na kanapę.
Usiadłem obok niego i zacząłem go uspokajać. Po około godzinie gdy już był spokój włączyłem jakiś film sensacyjny, przez chwilę na serio chyba Lou zapomniał.
 Na napisach końcowych zobaczyłem że zasnął, więc szybko wziąłem laptopa z stolika i włączyłem twittera. Wszedłem na jego profil i czytałem różne tweety.
"Trzymaj się Lou!" "Moja mama też nie żyje, z czasem minie, na serio! :)" Jakie to słodkie. Był trend "DontWorryLouis" na pierwszym miejscu, szybko zrobiłem screena, bo z czasem pewnie zniknie.
Kiedy był już wieczór wpadł do domu Niall, Liam i Zayn.
-Przepraszam Louis że tak późno, ale byliśmy wszyscy w Irlandii u Nialla i musieliśmy czekać! Największe kondolencje, chcesz odwołać koncerty? - Tak szybko mówił Zayn że ledwo można było go zrozumieć.
-Nie! Nigdy nie zawiedziemy Directionerek! To jest tylko mój problem i nie chcę tworzyć problemów im!
-Ale Lou... - zacząłem
-Nie ma żadnych ale, nie martwcie się o mnie, jestem już dorosły, najstarszy z was! Sorry chłopaki, idę już do domu.
-Myślisz że cię puścimy do domu? Samego? - Powiedział Niall
Louis nie odezwał się już. Tylko patrzył smutno w ekran.

*Oczami Lou*
Nie wierzę że to się stało. To były najlepsze usługi jakie mogłem jej kupić! Chciałem aby spełniła swoje marzenie... TO MOJA WINA, TO PRZEZE MNIE! Jeszcze chłopaki nie chcą mnie puścić do domu, nawet nie ma co próbować... Zablokują drzwi, zamkną okna i będą mnie pilnować abym nie zrobił nic głupiego...
Za duży ból psychiczny! Za duży! Jeszcze oni tu są i nie spuszczają ze mnie oczu.
-Chłopaki? A przynajmniej pójdziemy do mojego domu?
Zgodzili się, następnego dnia rano byliśmy u mnie, Liam, Zayn i Harry pojechali do swoich domów, zamieniali się.
-Idę do siebie coś zrobić, ok? - powiedziałem do Nialla.
-Spoko, ale co?
-Nie ważne - odparłem zamykając drzwi na klucz
Gdzie ja miałem te żyletki? Może to ukoi mój ból.
-LOUIS?
Jedno cięcie, drugie cięcie, jaka ulga.