niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 2.

*Perspektywa Nialla*
-Otwórz! Natychmiast! -krzyczałem waląc w drzwi.
Pobiegłem do garażu, zacząłem szukać łomu, po paru minutach znalazłem coś podobnego.
Wyważyłem drzwi i wparowałem do środka, Lou się ciął. Wokół było pełno krwi. Spojrzał na mnie swoimi smutnymi, zaszklonymi oczami.
-Lepiej mi, wiesz Niall? -powiedział drgającym głosem
-Jak może ci być lepiej! -krzyknąłem łapiąc go za drugą ręke i ciągnąc do kuchni. Obawiałem się że nie da rady, lecz szedł normalnie.
-Stary, pogięło cię? Możesz porozmawiać, śpiewać, malować aby twoje emocje wyszły na zewnątrz- mówiłem zawiązując czystą ścierkę wokół jego ran.
-Ale mi jest lepiej Niall.
-Czy jak będziesz szedł spać mamy cię przywiązywać do łóżka abyś żadnej głupoty nie zrobił?
To nie jest twoja wina! To jest wina U-SŁU-GI! Proces karny jest w toku!
-ALE CO TO ZMIENI NIALL! -krzyknął, łzy zaczęły lecieć po jego twarzy.
Nagle zemdlał. Kurde, jakim ja jestem kretynem, czemu od razu po karetkę nie zadzwoniłem?

*Perspektywa Harrego*

Nagle zadzwonił telefon.
-O hej Niall co się sta... Co!? Jak mogłeś na to pozwolić! Już jadę, piszę sms do wszystkich chłopaków i jestem w szpitalu.
O jeny! Co mu odbiło! Napisałem do wszystkich jednego sms i wsiadłem do mojego Land Rovera. Kierunek szpital na głównej. Pod szpitalem było pełno fanek, nie wrzeszczały, były ciche i stały. Patrzyły się na mnie ze smutnym wzrokiem. Jakie mamy mądre fanki.
Wbiegłem po schodach.
-Wie pani gdzie leży Louis Tomlinson!? - powiedziałem głośno do pani z recepcji
-Prosto i w lewo. Nr. 18
-Dziękuje.
Szybko pobiegłem, na razie był tylko Niall, pozostali byli w drodze. Louis był dalej nieprzytomny.
-Niall chodź tu proszę. Jaki jest jego stan?
Oddaliliśmy się na korytarz.
-Dobry, zemdlał ze stresu. Nie drasnął żyły, ani nic. A teraz wybacz, muszę iść do toalety.
Wszedłem do sali Lou.
-Ha-arry? 

2 komentarze:

  1. O-MATKO. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć.
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super (jestem z ciebie dumna ;P :3 ) Czekam na nexta :DDDDD

    OdpowiedzUsuń